Jurand nie jest już "chłopcem do bicia"

2016-11-27 14:49:22(ost. akt: 2016-11-27 14:55:23)
Jurand Barciany z trenerem Machniakiem na ławce ma wielką szansę na awans do okręgówki.

Jurand Barciany z trenerem Machniakiem na ławce ma wielką szansę na awans do okręgówki.

Autor zdjęcia: Archiwum klubu

Pod koniec ubiegłego sezonu Jurand Barciany stał nad przepaścią, gotów spaść do B-klasy. Zaledwie kilka miesięcy później - drużyna okazuje się kompletnie nie do poznania, raz po raz odprawiając rywali z boiska bez jakiegokolwiek punktu i sięgając tym samym po tytuł lidera. O metamorfozie i sukcesach drużyny rozmawiamy z jej nowym szkoleniowcem - Mariuszem Machniakiem.
W minionym sezonie byliście niemal na samym dnie tabeli. W tego typu sytuacjach część zawodników rozgląda się zwykle za okazją do zmiany barw klubowych. Na ile ten problem dotyczył Juranda?
— Wielkim plusem Juranda jest w tym sezonie właśnie to, że została praktycznie cała kadra z poprzedniego roku, nikt nie odszedł. Do seniorskiej drużyny dołączani są także sukcesywnie utalentowani juniorzy, którzy dość często dostają szansę gry w wyjściowej jedenastce. Umiejętnie zdołali wkomponować się w drużynę i niejednokrotnie udowodnili, że warto na nich stawiać. Kryzys więc nie tylko nas nie osłabił, ale i wzmocnił.

Co stało się przez te kilka letnich tygodni, że z drużyny, której niedaleko było do miana "chłopców do bicia", przeistoczyliście się w zdecydowanych liderów a-klasy?
— Tak jak zauważyłeś, miniony sezon w wykonaniu Juranda zdecydowanie nie należał do udanych. Brak wygranych, strata dużej liczby bramek... Zespół bronił się przed spadkiem z a-klasy. Przyczyn tego stanu rzeczy nie chcę się jednak doszukiwać, ponieważ pracę z Jurandem zacząłem w sierpniu, więc kilka miesięcy temu. Ocenianie poprzedników nie jest zbyt eleganckie, więc wolałbym tego uniknąć. Czynników, które poprawiły naszą grę, jest wiele. Najważniejszym była wyraźna chęć zawodników, by odbić się od dna tabeli. To przełożyło się pozytywnie m.in. na zaangażowanie w treningi. Zawsze powtarzałem, że właśnie ciężkie ćwiczenia, trud włożony w szkolenie, w końcu przyniesie efekty...

... patrząc na obecne statystyki: zdecydowanie przyniosły.
— Na efekty nie trzeba było długo czekać. Z meczu na mecz nasza gra wyglądała coraz lepiej. Uwierzyliśmy w swoje umiejętności. Uwierzyliśmy, że potrafimy nie tylko wygrywać, ale i zwyczajnie grać w piłkę na niezłym poziomie. To, że zdobywamy mnóstwo bramek, jednocześnie tracąc niewiele - bardzo dobrze świadczy o naszej organizacji gry, a także dodatkowo motywuje. Nasza gra w ofensywie wygląda naprawdę obiecująco, ale tym, co cieszy mnie najbardziej, jest poprawa umiejętności defensywnych w całym zespole. Zawodnicy zrobili niesamowite postępy w takich elementach np. jak asekuracja, gra 1:1 czy tzw. "przesuwanie" formacji.

Czym jeszcze obecny Jurand różni się od tego z poprzedniego sezonu?
— Zmianie uległ również np. sam dobór formacji. Obejmując funkcję trenera długo się zastanawiałem, jaka najlepiej sprawdzi się w Jurandzie. Chciałem, by było to coś neutralnego. Elastycznego. Coś dobrze odzwierciedlającego nasz styl gry i biorącego pod uwagę predyspozycje piłkarzy, którymi dysponujemy. Jednocześnie miała cieszyć grą, pozwolić dłużej utrzymywać się przy piłce. Padło na "4-2-3-1". Jak się okazało - był to strzał w dziesiątkę, bo coś ewidentnie "zaskoczyło" w naszej grze.

By nie przesadzić ze słodzeniem, przejdźmy do mniej przyjemnych kwestii: jakie są największe problemy, z którymi obecnie zmaga się Jurand?
— Wbrew pozorom nie ma ich wiele. Największym problemem jest to, z czym borykają się wszystkie drużyny na tym szczeblu rozgrywek. Piłka nożna w tej lidze nie pozwala zawodnikom poświęcić się w pełni piłce, to zrozumiałe więc, że ich priorytetem jest praca zawodowa. My nie jesteśmy wyjątkiem. Część naszych zawodników to np. żołnierze, inni pracują w trybie zmianowym... Czasem ciężko pogodzić im jedno z drugim, przez co nie zawsze mogę korzystać jako trener z wszystkich piłkarzy. Całe szczęście mamy dość rozbudowaną kadrę, obecnie 20 zawodników, więc nóg do gry nie brakuje.

Nie chce mi się wierzyć. Poważnie nic więcej?
— Uważam, że klub funkcjonuje bez zastrzeżeń. Prezes Jacek Sapela wraz z zarządem dba o organizację i wywiązują się z tego we właściwy sposób. Jurand z roku na rok cały czas się rozwija i - co niezwykle cieszy - kładzie nacisk na szkolenie dzieci i młodzieży. Trenerzy Sebastian Żukowski i Dawid Jackiewicz, którzy są jednocześnie zawodnikami seniorskiej drużyny, robią z młodymi naprawdę solidny kawał dobrej roboty. Wymieniamy się doświadczeniami, obserwujemy młodzież podczas treningów... Wiemy, że w przyszłości to oni będą stanowili o sile Juranda.

Nad czym będziecie pracowali w głównej mierze podczas przerwy zimowej?
— Obecnie jesteśmy w tzw. okresie "roztrenowania". Zawodnicy muszą poczuć głód gry. Do połowy grudnia spotykamy się na treningach 2 razy w tygodniu. Później zwiększymy tempo. W okresie przygotowawczym główny nacisk położymy na motorykę i wytrzymałość. Będziemy jednak też pracować nad siłą, szybkością, elastycznością i gibkością. Warunki w Barcianach są wystarczające, a pomocne jest również to, że mamy do dyspozycji nowoczesną halę. Podczas ruszającej w styczniu serii sparingów, będzie ich ok. 10, będziemy prezentować jeszcze lepszą grę.

Jesienią przegraliście tylko z 2 drużynami. Z jedną z nich, Startem Kruklanki, spotkacie się na otwarciu rundy wiosennej. Co zawiodło w pierwszym meczu?
— Przegraliśmy dwa mecze: z Kruklankami i Wydminami. O ile z tymi drugimi nie zasłużyliśmy na porażkę, o tyle w przypadku "Startu" przegraliśmy zasłużenie. Nic nie funkcjonowało wówczas tak, jak powinno. Zagraliśmy bardzo słabe zawody. Małym usprawiedliwieniem może być fakt, że treningi zaczęliśmy na 2 tygodnie przed ligą. Nie byliśmy przygotowani motorycznie, a co dopiero mówić o innych aspektach jak np. taktyka czy technika. Bardzo cieszy mnie natomiast fakt, że nie podłamaliśmy się tą porażką i już w kolejnym meczu u siebie, z Mikołajkami, pokazaliśmy charakter i wygraliśmy 5:1.

Za Wami solidny krok w stronę awansu do klasy okręgowej. Wyższa liga to jednak również większe koszta. Jeśli od strony sportowej zdołacie wywalczyć awans, to czy - jako klub - podołacie "okręgówce" od strony finansowej?
— Powiem szczerze, że temat kondycji finansowej klubu, jego budżet, jest mi kompletnie obcy. Skupiam się na aspekcie sportowym i staram się wywiązywać z tego jak najlepiej. Wydaje mi się jednak, że jako klub byśmy sobie z tym poradzili. Z tego co wiem, wójt gminy Barciany - pan Ryszard Kozyra - mocno wspiera sport i lokalną drużynę. Myślę, że wspólnymi siłami podołalibyśmy temu wyzwaniu. Rozmów odnośnie ewentualnego awansu jednak jeszcze nie było. Jesteśmy liderami, ale staramy się zachować chłodne głowy. Zdajemy sobie sprawę, że to dopiero półmetek. Przed nami niezwykle ciężka runda rewanżowa, a każda z drużyn zawsze najmocniej mobilizuje się właśnie na starcie z liderami.

Pełnisz w Jurandzie funkcję nie tylko trenera, ale i zawodnika. Szkoleniowiec, by ocenić należycie przebieg meczu, z reguły powinien mieć chłodne spojrzenie z "dystansu" na to, co dzieje się na boisku. To wykonalne w sytuacji, gdy jednocześnie biega się po murawie?
— Tak, to słuszna uwaga. Funkcja łącząca jednocześnie trenera i zawodnika nie należy do łatwych. Sytuacja, w której korekty trzeba nanosić z boiska, ustawiać zespół, niejednokrotnie wytknąć błędy... Nie zawsze jest komfortowa. Piłka nożna to gra błędów i mam świadomość tego, że sam je popełniam. Mimo to muszę podejmować czasem różne decyzje, taka moja rola. Myślę jednak, że mam z chłopakami dobry kontakt. Tego typu kwestie omawialiśmy jeszcze przed właściwymi rozgrywkami, przygotowaliśmy się na nie. Mam więc nadzieję, że w przyszłości atmosfera na tym nie ucierpi.

Odstawiając tabelę na bok - kogo uważacie obecnie za największych konkurentów w walce o fotel lidera?
— Trudno mówić w tym momencie o faworytach. Uważam, że każda drużyna na swój sposób jest niebezpieczna, nie możemy nikogo zlekceważyć. Do każdego meczu musimy podchodzić jak najbardziej skoncentrowani i zmotywowani. Ekipą, po której spodziewam się naprawdę solidnego oporu, to Żagiel Piecki. Są kadrowo bardzo mocni, będą groźnym przeciwnikiem do samego końca. Poza nimi są też zespoły, którym udało się nas pokonać: Wydminy, Kruklanki... Co by się nie działo: zrobimy wszystko co w naszej mocy, by osiągnąć końcowy sukces - pierwsze miejsce w tabeli.

Klasa A nie ma takiego wsparcia kibiców jak Ekstraklasa, ale poziom emocji sportowych i pozasportowych bywa często równie wysoki. Macie w obecnych rozgrywkach zespoły, które moglibyście określić mianem "zaprzyjaźnionych" lub "nieprzyjaznych"?
— Rozgrywki w klasie A toczą się raczej w typowo sportowej atmosferze. Oczywiście zdarzają się także nieprzyjemne sytuacje. Jak w każdym sporcie emocje czasem biorą górę nad rozumem. Na temat zaprzyjaźnionych czy nieprzyjaznych klubów nic mi jednak nie wiadomo. Te rozgrywki mają to do siebie, że w każdej innej ekipie ktoś od nas ma kolegów, do których dzwoni się i wymienia spostrzeżeniami.

...na ile procent oceniłbyś w chwili obecnej szansę na awans?
— Nie chcę bawić się w procenty. Myślę, że szanse Juranda są całkiem duże. Jeśli przez pozostałą część sezonu będziemy konsekwentnie realizować przyjęte założenia, to dopniemy swego. Wierzę w swoich zawodników, awans jest w ich zasięgu.

rozmawiał: Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5